Forum WaMpYmRoKu Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Miłość, zdrada, radość, smutek... Ehhhhhh....

 
Odpowiedz do tematu    Forum WaMpYmRoKu Strona Główna » Opowiadania Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Miłość, zdrada, radość, smutek... Ehhhhhh....
Autor Wiadomość
ogf-carl
Administrator


Dołączył: 06 Maj 2007
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Post Miłość, zdrada, radość, smutek... Ehhhhhh....
Kochanie, co się stało...? – spytał podchodząc i obejmując kobietę stojącą przy oknie.
- Nie, nic... – gdyby widział jej twarz, dostrzegłby grymas bólu, na sam jego dotyk. – Ta pogoda tak mnie nastraja... – zamknęła oczy, żeby nie piekły tak bardzo i pozwoliła płynąć łzom, on i tak by nie zrozumiał. Nigdy jej nie znał. Nie wiedział, dlaczego czasami musi pobyć sama, jeszcze zanim... zanim poznała Filipa. A teraz? Każdy dotyk Pawła, każde jego słowo i uśmiech, sprawiały, że czuła się winna? Samotna. Nieszczęśliwa.
A przecież miała wszystko – pracę, samochód, mieszkanie, mężczyznę... nie. Nie "mężczyznę" tylko Pawła. Zupełnie obcego faceta, który przypadkiem na chwilę wpadł w jej życie i został. Nie miała czasu na facetów, na studiach tyle się działo. Więc była z nim – dla świętego spokoju, dla pozorów... Potem praca, awanse, mieszkali razem od dawna, dobrze dzieliło się z nim życie. Ślub? Owszem, bo wypada po tylu latach razem. Życie przepływało jej przez palce, obok, nie zdawała sobie sprawy z tego, co właściwie się dzieje. Owszem, czasami docierało do niej ze zwielokrotnioną siłą, że nie ma wspomnień. Nie potrafiła przytoczyć żadnych anegdotek z życia, nigdy nie wypiła tyle, żeby wymiotować, nigdy nigdzie się nie zgubiła. Nigdy nie musiała czekać na telefon, bo Paweł zawsze był obok. Owszem, podróżowali, widziała całe Włochy, Grecję, Hiszpanię. Bo tak wypadało, bo każdy widział. Ale jej koleżanki, teraz szczęśliwe mężatki i matki, z takich studenckich wyjazdów, przywoziły wspomnienia o opalonych, dobrze zbudowanych przedstawicielach rdzennej ludności, o klubach i godzinnych znajomościach z tamtych miejsc. Niektóre nawet przywoziły chłopaków, niektóre nie wracały. A ona?
Zawsze myślała, że po prostu jej życie ma być takie – porządne. Ustatkowane. Zaplanowane. Proste. Nudne?
Tak. Zdecydowanie.
Chociaż, gdyby nie poznała Filipa NIGDY by to do niej nie dotarło. Lub dotarłoby w momencie, w którym nie dałoby się tego zmienić.
- Pomyśl, że za tymi chmurami jest piękne słońce. Ten deszcz... to wszystko minie, maleńka. – pociągnął ją na kanapę, przykrył kocem, objął ramieniem i włączył telewizor.
"Minie..." powtórzyła w myślach. Filip nigdy by jej nie powiedział czegoś takiego. Filip nigdy by jej nie uwierzył. Przecież kochała deszcz... DO CHOLERY JASNEJ!!
- Pójdę się położyć... – rzuciła i zmusiła się do pocałowania policzka tego obcego mężczyzny, który był jej mężem.
Napuściła wody do wanny, nalała pachnącego płynu, zapaliła świece. Nie chciała, żeby ktokolwiek jej przeszkadzał. Chciała rozkoszować się chwilą i wspominać...
Pamięta, że pogoda była taka, jak teraz – deszcz, wiatr, chłodno. Wykręciła się ze służbowej kolacji Pawła, obiecała wziąć taksówkę "żeby nie przemoknąć". Szła spacerem, mijając stare kamieniczki, placyki, przystanki, a deszcz siekał ze wszystkich stron. Gdy czuła się już dostatecznie mokra i zziębnięta, postanowiła wsiąść do nocnego autobusu – od czasów studenckich nimi nie jeździła. Miała przejechać dwa przystanki, wysiadła na pętli. Dlaczego?
Gdy tylko podniosła głowę z nad kasownika, wśród oparów trawionego alkoholu, wrzasków młodzieży i zasypiających pracowników drugiej zmiany, na końcu autobusu, stał ON. W eleganckim płaszczu, z idealnie lśniącymi butami. Opierał się o tył rozklekotanego, przepełnionego pojazdu, który w tym momencie, stał się dla niej zupełnie pusty. Ten mężczyzna również patrzył na nią, również nie zwracając uwagi na otoczenie.
- Chyba przegapiłam swój przystanek. – szepnęła, gdy oboje znaleźli się sami, podczas ulewnego, jesiennego deszczu, w centrum niczego, w najdalszej części miasta, z której wrócić można było jedynie tym autobusem, który właśnie odjechał.
- Widzi pani, mam ten sam problem. – odpowiedział spokojnie, choć czuła drżenie jego głosu, czuła również rytm bicia jego serca, słyszała każdy oddech, mimo, że poza odległością kilku kroków dzieliły ich jeszcze ściana deszczu, mur lat spędzonych osobno, przepaść układów i obietnic, które złożyli do tego dnia. Do tej godziny. Czuła to.
- Dawno nie jeździłam autobusem. To pewnie dlatego. – szeptała. Nie mrugała oczami, alby obraz tego mężczyzny nie rozmył się, aby nie okazało się, że po prostu śpi.
- Mnie również nie zdarza się to zbyt często. – wyciągnął przed siebie dłoń – Filip Modrzejewski.
- Edyta Krunc. – uścisk jego dłoni był silny. Czuła dreszcz, który przeszedł przez jej ciało. Wiedziała, że pochodzi prosto z jego serca. I że ona sama również taki wysłała.
- W takiej sytuacji, nie pozostało nam nic innego, jak zamówić taksówki. Pogoda...
- ...pogoda mi nie przeszkadza. – przerwała mu. Uśmiechnęła się odruchowo, choć nie wiedziała nawet czemu tak jest.
- Ja też uwielbiam deszcz.
Nigdy nie dokończyli tej rozmowy, która rozpoczęła się wtedy między nimi. Bo przecież musieli opowiedzieć sobie tyle rzeczy, tyle dni, tyle godzin, w których jeszcze się nie znali. Musieli opowiedzieć sobie o tym, jacy byli wcześniej, jak wyglądają ich serca i dusze, gdy są osobno, gdy muszą trzymać na uwięzi wszelkie emocje i słowa, kiedy wiedzą, że wyrażenie czegokolwiek będzie stratą czasu, bo nikt inny tego nie zrozumie. Rysowali sobie nawzajem swoje światy, miejsca, które wydawały się być tylko częścią strasznej historii lub sennego koszmaru, śnionego w pustym łóżku.
Kolejne fragmenty przerywanego dialogu, miały miejsce w kawiarniach, restauracjach, klubach, parkach. W sklepach, w których mijali się obok półki z cukrem i mąką. Ale najbardziej lubili dyskutować w autobusach. Gdy on czekał już na jednym z podwójnych miejsc, a ona wsiadała i niby przypadkiem, od niechcenia, zajmowała przestrzeń obok. Nie było "dzień dobry" ani "dowidzenia". Ich rozmowa zaczynała się w punkcie, w którym skończyła się poprzedniego dnia.
Potem poznała jego dom, zapach pościeli, smak wspólnego śniadania. Nie czuła wyrzutów sumienia, gdy przytulona do Filipa oglądała filmy historyczne, mimo, że okrywał ją kocem młodszej córeczki. Nie czuła wyrzutów sumienia krzycząc jego imię patrząc bezczelnie prosto w oczy zdradzanej żony, której zdjęcie stało na nocnej szafce. Nie czuła wyrzutów sumienia, odbierając mu cenne godziny, podczas rodzinnych wyjazdów. Nie czuła.
Czuła natomiast, że zaczyna żyć naprawdę, że teraz dopiero nabrała powietrza w płuca, czuła to każdą cząstką swojego ciała, gdy czekała na telefon lub sms. Czuła, co to znaczy być kobietą, gdy patrzył na nią on. Czuła żal, strach, smutek, gdy zdawała sobie sprawę, ile takich momentów straciła przez wyścig szczurów, przez to, że nie obudziła się wystarczająco wcześnie. Poznała znaczenia słów pasja, namiętność, szaleństwo... Poznała, co to znaczy prawdziwa miłość, gdy była gotowa urodzić mu dziecko. I co to jest cierpienie, gdy zdawała sobie sprawę, że to nigdy nie nastąpi.
To on pierwszy powiedział, że się rozwiedzie. Że zrobi to dla niej, niech powie tylko słowo.
Czy o to w tym chodziło? Żeby zawsze być razem? Żeby móc dokończyć rozmowę? Spacerować w deszczu i czekać na nocny autobus?
Chciała tego. Właśnie tego, żadnego innego mężczyzny nigdy tak bardzo nie pragnęła, marzyła, by tylko do niej mówił przed zaśnięciem, żeby wszystko było tak, jak powinno. Wreszcie.
Nie chciała ranić Pawła. A może chciała? Nie. Było jej obojętne, co zrobi, pomyśli, poczuje. Życzyła mu jak najlepiej, żeby też spotkał kogoś, na kogo czekał całe życie... Umówili się jednak z Filipem, że on najpierw załatwi wszystko, potem ona. Żeby nie wyszły na jaw wszystkie oszustwa i małe kłamstewka. Żeby nie wyszła na jaw ich wielka miłość.
Zgodziła się. To było już bez znaczenia – jeden dzień, czy kilka miesięcy – dopiero co się przecież narodziła. Dopiero poczuła smak ulubionych owoców, dopiero zdecydowała się, które kwiaty są jej ulubione. Tyle czasu przecież musiała nadrobić, tylu rzeczy się jeszcze o sobie dowiedzieć...

Wyszła z łazienki owinięta ręcznikiem, okryta szlafrokiem. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Paweł odwrócił się w jej stronę zaskoczony.
Dzisiaj był dzień, w którym miała ostatnią szansę, aby osobiście powiedzieć mu o rozwodzie. Tak, żeby wiedział dokładnie, że to nie żart, gdy jutro odbierze polecony z sądu. Żeby nie czuł takiego upokorzenia.
- Paweł, musimy porozmawiać.
- Coś się stało? – wyłączył odbiornik. Patrzył niewzruszony na kropelki wody wpływające z włosów na ramiona i znaczące wilgotne ślady na puchowym dywanie.
- Stało. – nie miała pojęcia, co powiedzieć. Jak powiedzieć. Jakich słów użyć, żeby zniszczyć czyjeś życie w trochę mniej bolesny sposób. Paweł, to mieszkanie, to życie, przypominało jej o kimś, kim wydawało się, że była. O kimś, kto dawno nie istniał, kto przeistoczył się nie do poznania. Gdyby rozmawiała z Filipem, nie musiałaby używać słów, wiedziałby wszystko. Czuł by to. Rozumiał. Ale przecież TEJ rozmowy NIGDY z nim nie odbędzie. – Powiedz mi... czy ty mnie kochasz? – nigdy o to nie pytała. Wiele razy słyszała i wypowiadała to słowo, w tym pokoju, do tego człowieka, ale nigdy nie miała na myśli tego, co ono znaczyło.
- Ależ oczywiście, że cię kocham, Edytko. Cóż to za pytanie?! – wstał, zbliżał się, wiedziała, że zechce ją przytulić. Nie. Nie chce więcej czuć żadnego innego dotyku.
- Nie, proszę, nie dotykaj mnie... – opuściła wzrok widząc jego zmieszaną minę.
- Ale...
- Powiedz mi, naprawdę myślisz, że jestem taka... przez deszcz? – mrugał oczami. Nie rozumiał, chociaż widocznie przeczuwał coś szóstym zmysłem.
- Tak powiedziałaś... od ponad roku tak reagujesz... właściwie, to zawsze wychodzisz... – tłumaczył się, jakby podświadomie chciał jej udowodnić, że ją zna.
- Wiesz czemu wychodzę, a nie kładę sie do łóżka? – pokręcił głową. – Bo kocham deszcz. – cisza. Wydał jej się taki mały, bezbronny. Jak wtedy, gdy zobaczyła go pierwszy raz na imprezie w akademiku. Później się przekonała, że pod tym kryje się upór. Długo ją zdobywał, długo się starał, zanim poszła z nim na randkę. Powinna była mu wtedy odmówić, gdyby mogła teraz to wszystko zmienić...
- Kochasz deszcz....? Dlaczego...
- ...tak samo, jak nienawidzę róż. Za to uwielbiam orchidee. Uwielbiam gruszki, a jabłka nie smakują mi za bardzo.
- ..nigdy nie narzekałaś... – nic nie rozumiał. Nic a nic.
- Właśnie, Paweł. Nigdy skończyło się jakiś czas temu. Tego też nie zauważyłeś? Czy ty kiedykolwiek... czy my w ogóle kiedyś rozmawialiśmy? – nie umiał jej odpowiedzieć. Nie umiał. – Przepraszam cię, za tyle zmarnowanego czasu.
- Zostań, porozmawiajmy teraz... – wyciągnął rękę. Tak, jak tonący wyciąga ostatkiem sił ramię ponad wodę, ostatnia szansa, żeby ktoś dostrzegł i pomógł...
- Nie... nie umiem przy tobie mówić... – czemu miała łzy w oczach? Czemu czuła tak straszliwy ból, skoro spełniały się jej marzenia?

Zamieniła z nim jeszcze kilka zdań. Powiedziała, że odchodzi, że to nie jego wina, że wszystko bierze na siebie. Zostawiła mu wszystko, co miała, poza samochodem i ubraniami.
Nie pozostali przyjaciółmi, wychodząc z sądu nawet się nie obejrzał. Nie pożegnał. Uciekł. Zastanawiała się, jak mogła być z kimś takim przez tyle lat. Jak ten ktoś, mógł być z nią...?

Deszcz padał od kilku godzin. Im później, tym chłodniej robiło sie na zewnątrz. Samochody rozdzierały światłami tę zamarzającą kurtynę, oświetlając na chwilę dalszą drogę. Nie wiele kroków pozostało jej do celu.
Równo z rozkładem nadjechał chwiejący się, ledwo działający pojazd. Weszła do środka.
Znów, jak wiele miesięcy temu, był pełen podpitych dzieciaków, którzy klęli, palili i podawali sobie butelki. Na końcu, przy oknie, stał wysoki, elegancki mężczyzna.
Stanęła obok niego. Przymknęła oczy, poczuła jego znajomy, ukochany zapach przebijający się przez wiele innych. Odwróciła twarz w jego stronę, on również na nią spojrzał. Wiedziała, że było po wszystkim, że teraz już nic ich nie rozdzieli. Wiedziała, mimo, że nie rozmawiali już tak długo, że tyle czasu się nie widywali.
I wtedy, po raz pierwszy, poczuła się naprawdę spokojna. Naprawdę szczęśliwa. Skończyli tę długą rozmowę, a przynajmniej tę część, w której używa się słów. Filip dotknął swoimi palcami jej dłoni, tak że po chwili, stali oparci o tył nocnego autobusu, ze splecionymi rękami. Czuła się, jakby czas się cofnął, jakby znów miała te 20 lat, jakby nic, co przeżyła nigdy nie miało miejsca... Oboje byli przecież jak para zakochanych nastolatków. Nastolatków z przeszłością i po przejściach.

Ocens PLX:) zaraz bedzie next partia :d


Post został pochwalony 0 razy
Pią 14:10, 11 Maj 2007 Zobacz profil autora
ania16mala
Specjalista


Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 9/10

Post
Jestem pewna ze sam tego nie pisales! NIe kopiuj cudzych prac


Post został pochwalony 0 razy
Pią 17:38, 11 Maj 2007 Zobacz profil autora
ogf-carl
Administrator


Dołączył: 06 Maj 2007
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Post JAssne
To są moje prace nie pisze tego nabieżąco mam kilka starych prac na komputerze Smile uwież zaraz znajde jakieś krótsze


Post został pochwalony 0 razy
Pią 17:49, 11 Maj 2007 Zobacz profil autora
ania16mala
Specjalista


Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 9/10

Post
Jak uwazasz, ale nie chciałabym natknąć się na takie samo opowiadanie gdzies indziej!


Post został pochwalony 0 razy
Pią 17:53, 11 Maj 2007 Zobacz profil autora
ogf-carl
Administrator


Dołączył: 06 Maj 2007
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Post Ok
Jedynie gdzie sie jeszcze możesz natknąć jest na stronie tibi grałem kiedyś Smile teraz sie nieudzielam tam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Pią 17:58, 11 Maj 2007 Zobacz profil autora
Devilek
Rozmowny


Dołączył: 08 Maj 2007
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/10

Post
Tez mi sie wydaje ze nie piszesz tego sam! A jezeli piszesz to powinienes pisac bajki Razz


Post został pochwalony 0 razy
Czw 13:03, 17 Maj 2007 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum WaMpYmRoKu Strona Główna » Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin